„Ludzie myślcie, to nie boli” – taki napis widniał na ścianie w klasie, w której odbywały się lekcje matematyki w moim liceum.

Utkwił mi w pamięci i o ile wtedy, odnosił się do królowej nauk – matmy, której niestety nie rozumiałam i był to najbardziej znienawidzony przeze mnie przedmiot w szkole, tak myślę, że dziś ta mądra sekwencja pasowałaby do wielu dziedzin z życia codziennego.

Dla wielu mogłaby być nawet myślą przewodnią, życiową domeną, a dzięki logicznemu myśleniu, uniknęlibyśmy wielu nietrafionych bzdur, które można wyczytać w internecie. W sieci wszyscy są ekspertami od wszystkiego, znają się na wszystkim, zawsze wiedzą jak się zachować, a błędy życiowe są im całkowicie  obce, ba nigdy nie popełnili nawet tego najmniejszego. Najściślej rzecz ujmując, czytając wypowiedzi, a raczej  wypociny ludzi odnoszę wrażenie, że świat jest pełen ideałów, a każdą sytuacje można przewidzieć i uniknąć negatywnych konsekwencji, no ale to już pewnie przejście na wyższy level, dostępny tylko dla wybranych tzw. nadludzi.

Kilka dni temu media obiegła wiadomość o tragicznym wypadku, do którego doszło w Koszalinie, a mianowicie z dziewiątego piętra wypadło rodzeństwo, które jak wiadomo nie miało najmniejszych szans na przeżycie.

Oczywiście jak to bywa w takich przypadkach, artykuły nie musiały czekać długo, aby być chętnie komentowanymi. Pojawiły się wyrazy współczucia, wiele emotikonek wyrażających smutek i żal, po tym co się stało. Niestety nie zabrakło tych, którzy zarzucali zaniedbanie ze strony matki, obarczając ją całą winą. Zastanawia mnie jakim mało empatycznym człowiekiem być trzeba, by tak komentować i oceniać innych, jak bardzo trzeba mieć zrąbana psychikę, by wydobyć siebie takie słowa. Podobno jeśli doświadczyło się wiele zła w swoim życiu, to drzemie w nas chęć oddania tych złych emocji i obdarowania nimi innych. Pytam co złego musiało zdarzyć się w życiu tych wszystkich tak bez namysłu spieszących pouczających, oceniających matkę tragicznie zmarłych dzieci?

Każdy kto ma dzieci najlepiej wie co one potrafią, do czego są zdolne i z jaką prędkością się przemieszczają, no i nie jest to chyba prędkość wolniejszą od prędkości  światła. Myślę że nie ma nic niewłaściwego w tym porównaniu. Tym bardziej trudniejsze staje się okiełznanie czwórki dzieci, gdzie wszystkie są jeszcze bardzo małe. Nie jest też możliwym by 24 godziny na dobę stać przy dzieciach i zawsze mieć je w zasięgu wzroku. Pamiętajmy, że kobieta zajmująca się dziećmi nie ma tylko i wyłącznie obowiązku wychowania ich i ciągłej, nieustającej zabawy z nimi, ale również tysiąc rzeczy do zrobienia m.in. ugotować, uprać, wyprasować, posprzątać, wykąpać gromadkę, utulić do spania, chyba każda z nas wie najlepiej jak wygląda to w praktyce, więc nie ma co wymieniać. Ci, którzy nie mają najmniejszego pojęcia o życiu kobiet wychowujących dzieci i zajmujących się domem najszybciej wydali wyrok na tę kobietę, której przydarzała się ta okropna tragedia.

Wiele komentarzy nie miało nic wspólnego z współczuciem, czy wyrażeniem jakichkolwiek ludzki odruchów.

Najbardziej uderzył mnie komentarz pewnego mężczyzny, który jak mniemam dobrze w głowie poukładane raczej nie miał, dlatego już na starcie wdał się w dyskusję z wieloma, ostro przedstawiając swoje zdanie, bronił go zawzięcia, a nawet ubliżał kobietom, uwłaczając ich godności. Napisał, że kobiety czyhają na 500 plus i jeszcze nie potrafią upilnować dzieci, po czym te z nich, które próbowały  zwrócić mu uwagę na jego niewłaściwe zachowanie,  odsyłał do pilnowania dzieci, jednym słowem  chciał powiedzieć: „baby do garów, tam jest wasze miejsce”. Nie wiem, czy nawet warto rozpisywać się na ten temat i go rozwijać. Powiedzcie tylko co w tym przypadku znów ma 500 plus? Czy od kiedy jest świadczenie kobiety są zobowiązane bardziej skupiać się na dzieciach i czy gdyby go nie było do wypadku  nie miało prawa dojść. Zdaniem tego pana pewnie by do niego nie doszło, idąc tym tropem myślenia, matka zdecydowała się na czwórkę dzieci dla kasy, no i jak wiadomo jest pewnie z rodziny patologicznej, bo nie pracuje zawodowo i pobiera świadczenie.

Nie wiem co też do całej sytuacji ma wiek tej kobiety, ale jak ktoś napisał być może nie była gotowa, bo mieć czwórkę dzieci w wielu 28 lat, to coś nie halo. Ja myślę, że coś jest nie w porządku z wypisującymi takie brednie. Co ma tu wiek do rzeczy, czy na podstawie wieku można określić dojrzałość człowieka do macierzyństwa? Osiemnastolatka może być bardziej gotowa niż trzydziestka, czy w tym temacie obowiązują jakieś reguły?

Na podstawie tego jednego momentu kobieta została oceniona, nikt nie dociekał jaką była matką, nikt nie wie jak zajmowała się dziećmi, jak poświęcała im czas, nie liczy się już jej wkład włożony w wychowanie, a wszyscy na podstawie tego jednego nieszczęśliwego wypadku przypięli jej łatkę matki, która świadomie przyczyniła się do śmierci swoich dzieci.

Jak już wiadomo  kobieta szykowała kolację dla dzieci i w tym momencie miała na oku tylko dwójkę najmłodszych i wcale nie musiały być otwarte okna na oścież by doszło do tego wszystkiego, bo skoro dwulatek jest w stanie wdrapać się tu i ówdzie, to pięciolatek poradzi sobie nawet z otwarciem okna.

Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich dziecięcych zachować i pomysłów. Gdybyśmy mieli zdolności przewidywania, nie doszło by do   rozbitych głów, obtartych kolan, zrzuconych przedmiotów i oparzeń. Matka tych dzieci już odebrała karę największa jaką można sobie wyobrazić, straciła dwójkę dzieci jednocześnie w ułamku sekundy i do tego jeszcze wyrzuty sumienia mimo wszystko, spojrzenia ludzi gotowych na publiczny lincz i chłostę, jakkolwiek to można zrozumieć.

Czytając te wpisy mniemam, że Ci idealni rodzice, a przede wszystkim „madki idealne”, mają patent na wszystko, wraz z urodzeniem dziecka zabezpieczyły cały dom, wprowadziły w życie wszystko co niezbędne by nie narażać swoich pociech na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, no i przede wszystkim prowadzają dzieci na smyczy tak, żeby zawsze mieć je blisko siebie, a wszystkie pozostałe powinności wykonują, gdy dzieci już śpią, bo one same snu przecież nie potrzebują. Zapewne też te wszystkie idealne matki, które jako pierwsze rzuciły kamień w stronę kobiety, nie ucinają sobie rozmów przez telefon, ani nie malują paznokci, bo przecież wraz z pojawieniem się malucha wyrzekły się własnych potrzeb i nałożyły na siebie  worek pokutny i jak mantrę powtarzają, że teraz to tylko dzieci, wszystko inne schodzi na dalszy plan, a każdy upadek dziecka godzi w ich rodzicielskie ego. Tylko w takim razie zastanawiam się co robią te madki siedząc na fejsie i pisząc swoje perfekcyjne rady tak jak miałoby to coś zmienić. Czy nie powinny zatem teraz grać z dzieckiem w jakąś edukacyjną grę, która przyspieszyłaby ich rozwój intelektualny? Coś mi się wydaje, że to ten sam typ kobiet, które, zawsze zadadzą Ci pytanie: „gdzie jest czapeczka, bo dziś tak chłodno” lub pierwsze pytanie to: „czy karmisz piersią”, bo jak nie to znaczy, że głodzisz swojego pierworodnego syna, albo pierworodną córkę.  Stało się już tego nikt nie zmieni, pisząc mogła to, czy tamto jest bezsensu jak również na nic się zdają rady, że mogła skoczyć z nimi. Pewnie mogła, może nawet i miała przez chwilę taką ochotę, tylko takim zachowaniem osierociła by młodsze rodzeństwo, a jej mąż zostałby wdowcem i ojcem tragicznie zmarłych dzieci jednocześnie.

Czy najrozsądniej nie byłoby w takich momentach stłumić swoje zapędy do udzielania rad, wstrzymać się od głupich i nic nie dających komentarzy. Może warto byłoby zadać sobie pytanie, czy w takim wypadku sam chciałbym być oceniany przez pryzmat jednego zdarzenia?

Widać chęć do pouczania innych i dokładania im problemów jest dla większości silniejsza.

Jako matka dla swoich dzieci wiem, że nie jest łatwo pogodzić wiele rzeczy, na szczęście u mnie nie miał miejsca żaden tragiczny wypadek, ale zdaje sobie sprawę, że wystarczy chwila, żeby coś się wydarzyło. Biorąc pod uwagę żywotność mojego najmłodszego dziecka, myślę, że to nawet cud, że jeszcze nie doszło do jakiejkolwiek kolizji w naszym mieszkaniu. Moja najmłodsza córeczka broi stojąc koło mnie, gdzie ja tego nie dostrzegam. Ostatnio np. odpaliła piekarnik w kuchni, gdzie ja nawet na chwilę z niej nie wyszłam i mogłabym zaśpiewać fragment piosenki Zenka: „jak do tego doszło nie wiem”, nie wspominam już o tym, że nagminnie kąpie się w mopie, a zdarza się, że i w muszli klozetowej, czy steruje mi radiem w kuchni, które to umila mi czas w trakcie  gotowania, nie wspomnę też o wyjmowanie mojej osobistej garderoby i zakładaniu jej na głowę, szyję, by przy okazji zrobić mi porządki w szufladach. I wiem, że to żartobliwe zdarzenia, ale chcę tylko powiedzieć, że nie jestem też w stanie stać koło swojego dziecka nieustanie bez żadnej przerwy.

Podobnie sprawy się mają w domowymi wypadkami. Kilka lat temu moja starsza córka wchodząc po schodach rozcięła sobie brodę. Gdybym wiedziała co się stanie przytrzymałabym ją za rękę, no ogólnie gdyby człowiek wiedział, że się przewróci to by się  położył. Czy w chwili, gdy moje dziecko wróciło z przedszkola z guzem na pół czoła, to była wina pani przedszkolanki? Przecież nie mogła przewidzieć zachowania chłopca, który to zaplanował sobie, że wyceluje w czoło mojej córki.

Długo by pisać na ten temat, fakty są takie, że co się stało to się nie odstanie, a trauma w kobiecie tych dzieci pozostanie do końca życia i teraz to ludzie powinni być dla niej wsparciem, a nie pierwszymi chętnymi do wymierzania wyroku.

Uważam też, że często mamy do czynienia ze skrajnie, nieodpowiedzialnymi  zachowaniami, świadczącymi o bezmyślności rodziców. Mam tu na myśli chociażby picie i palenie kobiet w ciąży, nawet to okazjonalne. Powiedzą może nie zaszkodzi, może będziesz miała to szczęście, że nie zaszkodzi, ale czy pomoże? Świadome, nagminne trucie dziecka moim zdaniem zasługuje na potępienie. Pewnie nie tylko ja obserwuje jak młode mamy spacerują sobie z wózeczkiem, no bo maluch musi wdychać świeże powietrze, szczegół, że mamusia wtedy puszcza dymek bezpośrednio do wózka, o tym już nikt nie wspomni.

Dlatego myślę, że tam gdzie reagować powinniśmy, a nawet mamy obowiązek nie robimy nic, ale oczerniać i oceniać tych, którzy już karę za grzech otrzymali spieszymy, aby nie  ubiegli nas innych. Każdy mądry siedząc w domu z telefonem w dłoni, gdy wiele rzeczy nie musi powiedzieć w twarz, tylko snuć na odległość teorie spiskowe i pozwalać na daleko idące wnioski, o które nas nawet nikt nie prosi.

Ludzie myślcie to nie boli, zanim będziecie spieszyć z wydaniem  swoich osadów zadaj sobie pytanie, czy jesteś pewny, że ta osoba po drugiej stronie na pewno na to zasługuje i czy w ogóle potrzebuje Twoich sugestii? Czy Ty jesteś taki idealny i nieskazitelny? Chciało by się powiedzieć: „kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień”. Czasami milczenie jest złotem, wartością i niech ta ważna myśl ostudzi w nas zapędy do komentowania i niczym niepohamowaną chęć do wdawania się w dyskusje.

Autorka: Marta Wiechowska – Dziennikarskie Inspiracje