Popularnym, częstym i powracającym jak bumerang tematem są cesarskie cięcia. Każdy gorący temat jak wiadomo nie tyle łączy, ale przede wszystkim dzieli. Kiedy jedni uważają, że kobieta w dzisiejszym współczesnym świecie powinna mieć prawo wyboru, drudzy zarzucają kobietom pójście na łatwiznę, bowiem ich zdaniem pełnoprawna matka to tylko ta, która w bólach, przez długie godziny, własnymi siłami rodzi swoje dziecko.

Z każdym rokiem ilość wykonywanych cięć cesarskich podobno rośnie. Jak mówią statystyki cc stanowią blisko 40% wszystkich porodów. Kiedyś  stanowiły niemalże 15%.  Powodem tego nie zawsze są wskazania medyczne, ale często świadoma decyzja kobiety.

Przeciwnicy tego rodzaju porodów popierają cesarki tylko i wyłącznie w przypadku konieczności i wskazań lekarskich, które są niezbędne by uratować życie dziecka, czy matki. W uzasadnieniu często podają, że w czasie naturalnego porodu dziecko doznaje mniejszego szoku, a i kobieta szybciej wraca do zdrowia, szybciej może zająć się dzieckiem. Ponoć dzieci urodzone w sposób naturalny są mniej podatne na infekcje, alergie. Na korzyść naturalnych porodów przemawia szybki kontakt dziecka z matką. Należy pamiętać, że poród porodowi nie równy i komplikacje mogą się pojawić także podczas naturalnych porodów. Nikt nie jest w stanie zagwarantować, że wszystko przebiegnie pomyślnie bez względu na to jaki będzie to rodzaj porodu.

Jesteśmy tak różne i mamy tak różne potrzeby, że ocenianie kobiet w kontekście, która jest bardziej zasłużoną matką ze względu na przebieg porodu jest zupełnie bez sensu.

Musimy pamiętać, że nie na wszystko mamy wpływ, są wśród nas kobiety, które chciałby urodzić naturalnie, ale nie mogą. Są takie, które boją się i ze względu na ten lęk wybierają cesarki. Czy w związku z tym można mówić, że zasługują na mniejszy szacunek? Każda kobieta, która przeszła cesarskie cięcie wie, że nie jest to takie hop siu, jak wielu się wydaje. Bezbolesne, szybkie i po sprawie, nic bardziej mylnego. To jednak operacja i to nie bójmy się powiedzieć dość poważna i tak jak podczas każdego zabiegu może się wydarzyć wszystko, tak tu również można przewidzieć każdy scenariusz. Dołączyć do tego „bezbolesnego” obrazka należy dołączyć znieczulenie w kręgosłup, które nie należy do przyjemnych, a potem świadomość podczas całej operacji  i wyczekiwanie. Nie wspominając już z czym zresztą łączy się całe znieczulenie, z brakiem czucia od pasa w dół i to przez kilka następnych godzin. Do tego trzeba nadmienić leżenie w bez ruchu przez 24 h. No i próby pierwszego wstania z łóżka… Pamiątka w postaci pokaźnej blizny to też „efekt uboczny”. Osobiście nie mam porównania, co jest lepsze, bo przyszło mi przeżyć cc trzykrotnie. Nie była to moja decyzja, a wskazania medyczne, szczerze było mi to tak naprawdę na rękę. Nigdy nie odczuwałam jakiejś szczególnej potrzeby by urodzić naturalnie, żeby zobaczyć jak to jest itp. Nigdy też nie przyszłoby mi do głowy, aby czuć się z tego tytułu niestuprocentową mamą. A podobne pytania jaki dziś pojawiają się chociażby w internecie są tak głupie, że aż nie chce się przekonywać nikogo do swojej racji. Żadna z moich cesarek nie była jakimś traumatycznym przeżyciem , a i ból po niej myślę jest do przeżycia dla każdej kobiety, nie chcę też pisać, że było słodko bo nie było, jednak to tak naprawdę kilka dni, a z każdym człowiek staje się silniejszy. Silny na tyle, że po tygodniu spokojnie można udać się na krótki spacerek. Ale to tylko moje subiektywne odczucia.  Nie da się opisać wszystkich szczegółów bo i tak jest to do pojęcia tylko dla tych, którym przyszło się z tym zmierzyć. Dlatego pisanie, że cesarka jest pójściem na łatwiznę jest bardzo krzywdzące dla wielu kobiet, a dziś dla ogromniej części z nas. Tak samo jak krzywdzące jest samo nazywanie tego zabiegu, bo jak to brzmi, mówiąc „urodziłam” mamy na myśli naturalny poród, a „miałam cesarkę”, to znaczy, zrobili coś za mnie, może więc trafniejsze będzie „urodziłam przez cesarskie cięcie”. Niby szczegół, ale robi różnicę. Pewnie taką samą, jak dla wielu dziecko w początkowej fazie rozwoju jest zarodkiem, czy zlepkiem komórek, którego mamy prawo się pozbyć, a dla niektórych po prostu dzieckiem, od momentu poczęcia.

W swoim życiu zetknęłam się z różnymi opiniami. Wśród nich były kobiety, które rodziły i jednym i drugim sposobem i nie zawsze chwaliły sobie cesarkę, ale to zależy od osobistych doświadczeń i oczekiwań. Nie dla wszystkich natura jest tak łaskawa, że rodzą dzieci w godzinę i te zapewne wolałyby cesarkę. Nie brakuje kobiet, które po długich próbach naturalnego rodzenia i tak zakończyły ciąże przez cięcie, można by nawet powiedzieć, że zaznały podwójnej „rozkoszy”. I co są tylko matkami w 50 %, bo jednak tak nie do końca dały same radę? Dziś na szczęście medycyna przychodzi z pomocą i w razie jakichkolwiek powikłań i wątpliwości wykonuje się operacje.

Zdajecie sobie sprawę ile z kobiet z dawnych czasów musiało się pożegnać z życiem, albo ile dzieci nie przeżyło. Gdyby właśnie wtedy były takie możliwości jak dziś nikt nie zastanawiałby się co robić. Tylko w dzisiejszym poplątanym świecie zadaje się bezsensowne pytania takie jak, „czy matka, która urodziła przez cesarskie cięcie jest prawdziwa matką”? A kim jest pytam się ojcem? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to kobiety kobietom robią takie rzeczy oceniają się nawzajem. Z czego to wynika może ze zwykłej zazdrości, bo ktoś mniej się nacierpiał, może z zazdrości przed podjęciem decyzji o cesarce.

Paradoks w tym wszystkim jest taki, że walczymy o prawa kobiet, walczymy o to by kobieta mogła decydować, czy chce urodzić, czy dokonać aborcji. Przecież te słynne hasła są powtarzane od lat: „moje ciało, moje życie, moja decyzja”. (Ja pod powyższym się nie podpisuję). A w kwestii takiej jak podjęcie decyzji o cięciu na życzenie padamy ofiarami krytyki, to w końcu też nasze ciało i nasze dziecko i nie chodzi w ogóle o to, aby temu dziecku zaszkodzić. Jak dla mnie paranoja.

W dzisiejszym świecie nie dziwią już nikogo operacje plastyczne, które są czyimś widzi mi się, bo nie takie usta, nie taki nos, nie takie piersi, coraz mniej wydaje nam się to dziwne, bo medycyna estetyczna daje dziś człowiekowi dużo możliwości i staje się z roku na rok coraz bardziej modna. Nie mówiąc już o ingerencji skalpela w świecie gwiazd, które to niejako promują całą, jak dla mnie dziwną modę. Dla mnie dziwną, bo narażanie się na dodatkowe cierpienie tylko dlatego, żeby mieć większy lub mniejszy biust jest nie do przyjęcia. Chęć zbliżenia się do ideału dla wielu stała się sposobem na życie, niestety puste życie. Dlaczego więc tak ostro ocenia się kobiety, które w sposób świadomy decydują się na urodzenie dziecka nie w sposób naturalny? Dlaczego przez całe dziewięć miesięcy mają z obawą snuć scenariusze, bać się tego co nieznane jeśli dziś mają wybór. Lęk przysłania im cała radość z oczekiwania na dziecko. Często ich strach wynika z opowieści zasłyszanych. Jeżeli wizja cesarskiego cięcia jawi się im jako coś bezpiecznego, to dlaczego odmawiać im takiego wyboru. Zdarzają się również przypadki gdzie kobieta po doświadczeniach złego, koszmarnego porodu boi się decydować na kolejne dziecko, ze względu na strach przed „powtórką z rozrywki”. Czy wobec tego nie należałoby jej pomóc dając tym szanse na kolejną ciążę? Podobnie rzeczy mają się jeśli chodzi o karmienie piersią, które nie zawsze jest proste i dobre dla dziecka, czy nie powinniśmy mieć na względzie tylko i wyłącznie prawidłowego rozwoju dziecka, dla którego mleko modyfikowane staje się wybawieniem i ratunkiem. W naszym społeczeństwie za wszelką cenę próbuje się wmówić kobietom, że tylko dzięki naturalnemu karmieniu dziecka, ma szansę wychować zdrowego człowieka. Tym samym naraża się matki, które z różnych względów chciałyby karmić na dodatkowy niepotrzebny, wpływający na malucha stres. Cały ten stres, oczekiwania i wymagania społeczeństwa kurczowo trzymających się pewnych reguł stają się przyczyną niepotrzebnej frustracji wielu matek.

W sieci pojawiają się artykuły dotyczące wychowania dzieci w sposób daleki od tego jak oczekują od nas inni, a w sposób naszej własnej wizji, może w kwestii porodów, karmienia piersią też dajmy wybór kobietom, aby początki wspólnej drogi z bobasem nie były utrapieniem, a zaczątkiem pięknej drogi, która nie zawsze jest usłana różami. O byciu matką nie powinien stanowić sposób w jaki nasze dziecko przychodzi na świat, a sam fakt pojawienia się dziecka, tak jak sposób zaspakajania głodu maluchów, nie powinien być rozpatrywany w podobny sposób, a priorytetem powinno być dobro i zdrowie malucha i to co w danym momencie jest dla niego korzystne.

Poród to bardzo subiektywna i indywidualna sprawa każdej z nas, przekonywanie innych co do wyższości jednego porodu nad drugim mija się z celem. Traumą może być zarówno cesarka jak i poród naturalny, tak samo jak „mistycznym” przeżyciem staje się dla niektórych możliwość naturalnego rozwiązania ciąży. Kobieta kobiecie nie równa, stopień odczuwania bólu, podejścia do wielu spraw również. Różne są dla nas także oczekiwania, jeśli mamy oczekiwania, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie to raczej rozczarujemy się i to bardzo, bo bez względu na to jaką podejmiemy decyzje i tak swoje przeżyjemy. Polecanie w tej kwestii jakiegokolwiek rozwiązania jest co najmniej nie na miejscu, bo każda z nas najlepiej wie co dla niej w danym momencie jest najważniejsze i czego potrzebuje.

Trzeba tylko pamiętać, że to chwila, moment i o wielu rzeczach się zapomina, trzeba zacząć coś nowego, a poród to tylko wycinek tej nowej rzeczywistości. Jak często mawiamy prawdziwa matka, to nie tylko ta, która dała życie, ale ta, która wychowała, co jest niezmiernie ważne w przypadku dzieci adoptowanych. Matki, które zdecydowały się na adopcje nie urodziły w żaden z wymienionych sposobów, ale czy to oznacza, że nie są matkami? Dla wielu dzieci z rodzin adopcyjnych, nie są ważni rodzice biologiczni, nie wszyscy usiłują ich odnaleźć za wszelką cenę, poznać, zapytać, dlaczego podjęli taka, a nie inna decyzję. I to wszystko dlatego, że tak naprawdę nie traktują ich jako swoich prawdziwych rodziców.

Zapewne spotkaliście się również z bezsensowną opinią, że kobieta nie mająca dzieci, nie jest prawdziwą kobietą? Kim zatem jest? Komuś kto wypowiada takie głupoty nie przyjdzie na myśl, że nieposiadanie dzieci dla kogoś może być tragedią, bo chce je mieć, ale nie może, albo po prostu nie spotkały odpowiedniej osoby, z którą mógłby podzielić los rodzica. Tak w ogóle są również kobiety, które nigdy nie powinny zostać matkami, dzięki temu uniknęlibyśmy przypadków takich jak znalezienie dziecka na śmietniku. Czy taką kobietę można nazwać matką, przecież urodziła i to pewnie naturalnie? Są również i takie, które nie chcą zostać matkami, po prostu nie czują się do tego powołane, czy mają decydować się na dziecko, tylko dlatego, że wymaga od nich tego rodzina, czy społeczeństwo?

Jak widzicie można być matką nawet nie rodząc dziecka, albo nie być nią nawet, gdy się je urodziło, jak również zachować kobiecość nawet, gdy na macierzyństwo się nie zdecydowałyśmy, przecież kobiecość nie jedno ma imię.  Poród o którym dziś się tyle mówi w zetknięciu z wychowaniem dziecka, to tylko kropla w morzu na którą składa się zaszczyt bycia mamą. Zadanie, które się wypełnia przez całe życie, a nie przez jeden moment, bo bycie matką to nie tylko przekazanie życia – to coś więcej.

Autorka:  Marta Wiechowska – Dziennikarskie Inspiracje