Hejt, czyli mowa nienawiści w internecie. Obraźliwe komentarze, memy, grafiki, filmy. Mogą dotyczyć jednego człowieka, a także jakiejś grupy, partii itp.

Hejt ostatnimi czasy zawładnął internetem. Hejterzy nie pozostawiają suchej nitki na tych, którym chcą dopiec i udowodnić swoje racje. Zdawać by się mogło, że to osoby publiczne: gwiazdy, celebryci, są narażone na tego typu krytykę, jednak jak się okazuje ofiarami hejtu stają się zwykli ludzie. Statystycznie co czwarta osoba pada ofiarą hejtu w internecie, a aż 11% użytkowników hejtuje. Skąd w ludziach tyle nienawiści, braku jakiegokolwiek zrozumienia dla drugiego człowieka? Przyczyn krytykowania można upatrywać we własnej frustracji. Inne powody to: zazdrość i brak spełnienia. Niewątpliwie wyrażenie swojego zdanie, w ostry sposób przynosi ulgę, źle rozumiane poczucie sprawiedliwości, możliwość zwrócenia na siebie uwagi. Najczęściej krytykowanie innych wynika z niskiego poczucia własnej wartości, chęci poczucia się lepszym. W sieci krytykowanie innych przychodzi o wiele łatwiej niż w realu. Powiedzieć, to co się myśli prosto w oczy jest o wiele trudniej, niejeden nie zdobywa się na taką odwagę. Nierzadko też robimy to anonimowo, wtedy można nie skąpić obraźliwych uwag adresatowi, jednym słowem, można być szczerym do bólu. W sieci krytykujemy zdjęcia, wypowiedzi innych, styl, sposób życia.

Moją uwagę szczególnie zwrócił ostatnio hej skierowany w kierunku matek i co ciekawe od innych matek. Brak całkowitego zrozumienia, co do kwestii wychowywania dzieci itp. Można by przypuszczać, że nikt nie zrozumie tak dobrze kobiety, jak druga kobieta. Przecież one wszystkie mają wspólny cel – dobrze wychować swoje dzieci. Tymczasem dzieje się zupełnie odwrotnie, a mianowicie, niektóre z nich przedstawiają swój punkt widzenia jako najlepszy, nie pozwalając nawet drugiej stronie wypowiedzieć swoich racji. Portale społecznościowe dają ogromną możliwość wypowiadania swoich poglądów, dzielenia się doświadczeniami. Poruszają tematy wywołujące ogromne emocje, tym samym stwarzają okazje do hejtowania ludzi z odmiennym podejściem do danej sprawy.

Ciągle przewijają się te same tematy, poruszane często przez telewizje śniadaniowe, które można komentować na portalach społecznościowych.

Jednym z tematów wracających jak bumerang jest to, w jaki sposób na świat przychodzi dziś najwięcej dzieci, oczywiście mowa o cięciu cesarskim. Jak wiadomo co roku w Polsce wykonuje się więcej cesarek. Przyczyną w wielu wypadkach nie są wskazania lekarskie, a samodzielna, świadoma decyzja przyszłych mam. Kobieta, która przyznaje się do tego, że celowo wybrała taką formę porodu, z góry skazana jest na pogardę, brak zrozumienia ze strony kobiet, które zdecydowały się rodzić naturalnie. Niektóre z nich twierdzą, że kobieta, która nie rodzi siłami natury, nie jest prawdziwą matką. Pytanie kim zatem jest dla swojego dziecka? Czy sposób w jaki dziecko przychodzi na świat, ma decydować o tym czy kobieta ma czuć się stuprocentową matką, czy nie? Warto też wspomnieć o kobietach, które chciałyby urodzić naturalnie, a niestety z różnych względów nie mogą. Czy sposób w jaki maluch pojawia się na świeci decyduje o jego szczęściu i dalszym życiu i jest aż tak istotny. Kobiety, którą decydują się na cesarskie cięcie, mają swoje powody, tym powodem może być lęk. Obawa o zdrowie swoje lub dziecka. Jeżeli radość oczekiwania ma przysłaniać strach, dlaczego nie pozwolić kobiecie dokonania wyboru, aby mogła skupić się na radości  z oczekiwanego dziecka.

Oczywiście z medycznego punktu widzenia wszystko co naturalne jest najlepsze. Jednak na nic nie ma reguł. Zagrożeniem dla życia i zdrowia matki lub dziecka, może być zarówno poród siłami natury, jak i cesarskie cięcie. Żadna forma porodu nie zagwarantuje nam tego, że urodzimy zdrowe dziecko. Grzechem było by nie wspomnieć o jeszcze jednej istotnej sprawie, a mianowicie, mówiąc o cesarkach, nieuświadomieni w temacie, czyli wszyscy Ci, którzy nie przeszli przez tego typu operacji, śmią twierdzić, iż cesarka to swego typu „droga na skróty”. Nic bardziej mylnego powrót do „siebie”, jest o wiele dłuższy, na pewno niebezbolesny i łatwy, jak niektórym się wydaje. Można stwierdzić „ coś za coś”.

Podobnie sprawy się mają w przypadku karmienia piersią. W naszym kraju bardzo promuje się kamienie piersią, a także czas jaki należy temu poświęcić. Im dłużej tym lepiej. Należy pamiętać, że wszystko ma swoje plusy i minusy, także i naturalne karmienia dziecka. Mówi się, że to karmienie piersią daje dziecku lepszą odporność i że nic nie zastąpi pokarmu mamy i pewnie tak jest pod warunkiem, że ten pokarm jest naprawdę wartościowy i zawiera to co dla dziecka niezbędne. Z odpornością bywa różnie, a to, że dzieci, które są karmione naturalnie rzadziej zapadają na infekcje, to mit. Podobnie w przypadku alergii. Występują one tak samo często bez względu na rodzaj karmienia. Myślę że priorytetem dla każdej mamy powinno być to, aby wychować zdrowe dziecko i nie ważne, czy będzie karmione jej mlekiem, czy mlekiem modyfikowanym. Grunt, żeby nie było głodne i prawidłowo się rozwijało. Czy kobieta, która z różnych względów nie może karmić, ma czuć się gorszą matką (najczęstszą przyczyną jest po prostu brak pokarmu). Niektóre kobiety za wszelką cenę, chcą karmić, zrobią naprawdę wiele, aby wywołać u siebie lepszą laktacje. Każda mama najlepiej wie czego potrzebuje jej dziecko, czasami dla dobra dziecka warto odpuścić.

Tak jak w przypadku cesarek, karmienie piersią ma swoje dobre i złe strony. Karmiąc naturalnie mamy ten komfort, że nie musimy wstawać w nocy, pilnować godzin karmienia, bo maluch może jeść na żądanie, no i kwestie finansowe, naturalne karmienia nic nie kosztuje. Z drugiej strony, matka karmiąca może zapomnieć o wyjściu z domu na dłużej niż 2-3 godz., w zależności od potrzeb dziecka. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że karmienie butelką, mojemu najmłodszemu dziecku jak i mnie wyszło na dobre. Jako noworodek jadło dwa razy w nocy, później jak i teraz w nocy na karmienie budzi się tylko raz. Apetyt dopisuje, lubi wszystko cokolwiek jej podam. Dzieci, które karmiłam piersią często, za często budziły się w nocy, przez cały dzień były uwieszone na mojej piersi, nie mówiąc już o tym, że nie chciały jeść nic więcej poza moim mlekiem. Dziś myślę sobie, że pokarmu było zbyt mało, a przyzwyczajone do piersi niczego nie chciały próbować. To było błędne koło, karmiłam długo, bo nie chciały jeść, a nie jadły, bo były karmione. Oczywiście nie musi to być reguła w przypadku innych dzieci. Pisze jak to wygląda z mojej perspektywy. Myślę, że karmienie jest najlepszym, najzdrowszym rozwiązaniem, ale nie w każdym przypadku się sprawdza. Na uwadze powinnyśmy mieć dobro dziecka. Myślę, że nie ma powodu, aby kobiety czuły się gorszymi matkami tylko dlatego, że nie karmią naturalnie. Nie ważne jak, ważne, aby dziecko było szczęśliwe, a Ty spokojna. Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia, dla Twojego dziecka liczy się to, że jest najedzone, że może rosnąć, a nie to w jaki sposób zaspakajasz jego głód. Istotne jest też to, że powinna być to Twoja i wyłącznie Twoja decyzja, nie babci, cioci, koleżanki, czy porad z internetu. Ty najlepiej znasz swoje dziecko i wiesz co jest dla niego najlepsze. W naszym społeczeństwie przyjęła się metoda pouczania matek, dzielenia się doświadczeniami, stawiania ich za wzór godny do naśladowania. Wszyscy chcą być ekspertami w dziedzinie wychowania dzieci, ale nikt nie ma prawa narzucać swojego zdania i przede wszystkim oceniać innych. W każdej rodzinie sprawdza się coś innego, nie ma też idealnej recepty na właściwe wychowanie pociech. Ciągle słyszymy dobre rady, przepisy na życie „rób tak nie rób tego”, „śpij z dzieckiem, odkładaj do łóżeczka”, „noś na rękach, nie noś”, „kąp codziennie, kąp co drugi dzień”. Można by tak wymieniać w kółko. A może by tak pozwolić mamom, przeważnie tym młodym, niedoświadczonym żyć po swojemu. Aby mogły spróbować wszystkiego i ocenić co im odpowiada. To empatia i zrozumienie odgrywa ogromną rolę. Pomagaj i wspieraj, nie oceniaj. Każdy ma prawo żyć po swojemu, uczyć się na błędach.

Tak naprawdę do napisania tego artykułu zainspirował mnie pewien post udostępniony na Fb, dotyczący stosowania pieluch tetrowych, a w zasadzie powrotu do tego, co było kiedyś. Pojawiło się pytanie „co sądzicie na temat rezygnacji z pieluch jednorazowych i powrotu do tetrowych”. W komentarzu wpisałam swoją odpowiedź, brzmiała ona tak: „Jeśli ktoś lubi utrudniać sobie życie, to proszę bardzo. Każdy kto ma dzieci najlepiej wie ile to pracy i jeszcze dokładać sobie następną. Pranie i prasowanie pieluch wolałabym na przykład przeznaczyć na spacer z dzieckiem.”

Pewna osoba zareagowała na mój komentarz, pisząc: „Oj biedactwo nie starczy czasu na makijaż i inne bzdety”.

Nie byłabym sobą, gdybym nie odpowiedziała na tego typu komentarz, więc napisałam:

„Każdy ma prawo do swojego zdania. W życiu potrzebne są i makijaż i bzdety. Robienie czegoś dla siebie również. Nie ma w tym nic złego, dbając o siebie potrafimy cieszyć się życiem, tym samym stajemy się lepszymi ludźmi i rodzicami. Szczęśliwa mama – szczęśliwe dziecko”.

I tak właśnie dzieje się w sieci, wyrażając swoje poglądy z góry jesteśmy skazani na hejt ze strony ludzi mających inne poglądy. Nawiązując do wypowiedzi tej pani,(nie wiem, czy ma dzieci, ale po jej wypowiedzi, można stwierdzić, że niekoniecznie) myślę że idąc tym tropem można by stwierdzić, że kobieta im bardziej napracuje się przy dziecku, tym jest lepszą matką. A o takich przyjemnościach jak makijaż kobieta po urodzeniu dziecka powinna zapomnieć. Najlepiej wskoczyć w dres i pozostać w nim na kolejne trzy lata, dopóki dziecko nie pójdzie do przedszkola. I tak kobiety, drugim kobietom robią krzywdę, wzbudzając w nich poczucie winny. Jak tylko któraś z nich pomyśli o swoich potrzebach, no to natychmiast trzeba ją skrytykować. Dziewczyny po urodzeniu dziecko często zapominają o sobie, wszyscy wokół często wmawiają, że teraz to dziecko i tylko domowe obowiązki. Stając się matkami, nie przestajemy być żonami, córkami, siostrami, czy koleżankami. Nasze potrzeby, takie jak dobry wygląd, chwila przyjemności tylko dla siebie nie znikają. Często to wszystko chowamy gdzieś głęboko, oszukując siebie same, że tak jest dobrze i niczego więcej nie potrzebujemy. Od młodych matek wymaga się, aby uśmiech im nie schodził z twarzy przez cały dzień, mają z uśmiechem budzić się rano i z takim samym uśmiechem zasypiać. Każda z nas ma prawo do zmęczenia, do poczucia, że ma się czasem dość, tylko nie każda z nas potrafi się do tego przyznać. W obawie przez oceną innych siedzimy cichą udając, że jest wszystko w porządku. Boimy się być uznane za „wyrodne matki”. Utarły się przez lata pewne stereotypy, tj. to, że matka zawsze powinna być szczęśliwa, nie ma prawa mieć gorszych dni. A to nie prawda jesteś tylko człowiekiem, wykonującym ciężką, odpowiedzialną robotę. Też czasami miałabym ochotę wyjechać na długie wakacje, by móc wyspać się za wszystkie i po prostu obudzić się tak sama z siebie, wypić choć raz ciepłą kawę, zjeść obiad bez pośpiechu, obejrzeć film od początku do końca nie zasypiając, napisać choć raz artykuł tak bez odrywania się. Chciałabym też po prostu móc ponudzić się. My matki już chyba nie pamiętamy co to znaczy nuda. Tylko kobiety wiedzą ile pracy wkładają w wychowanie dzieci i prowadzenie domu. Ciągłe pranie sprzątanie, prasowanie, zakupy, gotowanie, opieka nad dziećmi. Tylko kobiety tak potrafią, potrafią nawet robić dziesięć rzeczy naraz, pamiętać o wszystkim (urodzinach, wywiadówkach, terminach szczepień itp). Nie mamy urlopów, długich weekendów, świąt. Nie ma wolnego od bycia mamą. Wszystko na szybko, na już.

Na szczęście coraz bardziej docenia się pracę kobiet w domu. Do niedawna mówiło się, że kobieta „siedzi w domu”. Samo to stwierdzenie było bardzo krzywdzące w stosunku do kobiet. Oczywiście ukłon w stronę pań, które jeszcze pracują zawodowo, a i tak muszą podołać domowym obowiązkom. Zawodowa praca może być tu plusem i swego rodzaju odskocznią od domowej monotonii. Pod warunkiem, że praca ta sprawia nam przyjemność.

Kobiety często właśnie krytykowane są za to, że za wcześnie wracają do pracy po urodzeniu dziecka. W życiu różne są sytuacje, niekiedy muszą, albo po prostu chcą, mają taką potrzebę. To nie czas spędzony z dzieckiem jest ważny, a jego jakość. Zadowolona mama, to zadowolone dziecko. Co z tego, że kobieta pozostając w domu, pomimo że marzy o powrocie do zawodu. Czy nie będzie wtedy sfrustrowana i czy nie odbije się to na jej dziecku?

Bycie mamą to ogromne wyzwanie, poświęcenie, ale i szczęście. Często oznacza rezygnacje z pracy, pasji, przyjemności. Macierzyństwo to blaski i cienie, lepsze i gorsze dni, wzloty i upadki. Na wiele rzeczy mamy wpływu. Nie pozwólmy, by zdanie innych miało wpływ na nasze rodzicielskie decyzje. Nie pozwólmy, aby ich krytyka wpłynęła na naszą samoocenę bycia rodzicem.

Nie pozwólmy sobie wmówić, że od momentu narodzin dziecka jesteśmy tylko i wyłącznie matkami, bez własnych potrzeb, marzeń, ambicji. Tylko od Ciebie zależy jak będzie wyglądało Twoje macierzyństwo, czy dasz sobie szansę, aby dostrzec w tej całej gonitwie, część siebie. Rodzicielstwo potrafi uskrzydlić, ale też może całkowicie przytłoczyć. Tylko wsłuchanie się we własne potrzeby pomoże zachować część siebie samej z czasu, gdy jeszcze nie byłyśmy odpowiedzialnie za drugiego człowieka, małą istotę. Macierzyństwo nie musi być przeszkodą w rezygnacji z planów, gdy tak się stanie możesz mieć poczucie, że przez swoje dzieci nie zrobiłaś wielu ważnych dla siebie rzeczy.

Nie licz na to, że jak dzieci dorosną, to nadrobisz wszystkie lata, że zaczniesz dbać o siebie. Zacznij od dziś przyznawać się przed sobą, czego brakuje Ci najbardziej, co chciałabyś zmienić.  Nie odmawiaj sobie zrobienia makijażu, pomalowania paznokci, zakupów, pójścia z mężem na randkę. Nie stanie się to kosztem Twoich dzieci, a poprawi to Twoje samopoczucie, humor. Przecież szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko. Nasze samopoczucie wpływa na dziecko, które wyczuwa nastrój rodzica. Dbając o siebie, niewątpliwie dbamy o nasze pociechy. Tym samym uczymy je, aby być dobrymi dla siebie samych.

Ważne, aby dziecko w swoich wspomnieniach zachowało obraz radosnej mamy, a nie matki furiatki tłukącej talerze, przytłoczonej obowiązkami, nie myślącej w ogóle o sobie.  Zacznij żyć tu i teraz, jakby nie było jutra. Doceniaj, nie oceniaj.

Autorka: Marta Wiechowska – Dziennikarskie Inspiracje